środa, 13 stycznia 2010
tożsamość Warszawy
poniedziałek, 12 października 2009
PROLOG
Tak wiele ma każdy z nas obowiązków na głowie, tak wiele spraw! Każdy dzień przynosi nowe trudności i wyzwania. Czy możemy wymagać od siebie, aby pomimo to znajdować czas i ochotę na angażowanie się w procesy kształtowania miasta?
Nie my pierwsi stawiamy takie pytanie. Już starożytni grecy szukali na nie odpowiedzi. I ta odpowiedź była dla nich raczej oczywista: współtworzenie wspólnoty uważali bowiem za najlepszą formę życia - we wspólnocie ludzie działają wspólnie dla wspólnego dobra. Arystoteles za najprzedniejszą ze wspólnot uważał polis, czyli miasto. Uczestnictwo w kształtowaniu miasta miało być nauką oraz drogą do doskonałości dla każdego obywatela. Tę aktywną społecznie postawę filozof próbował uchwycić, definiując człowieka jako zoon politikon - zwierzę polityczne.
Co więc z tymi, którzy angażować się nie chcieli? Wszystkich stojących 'z boku' nazywano idiotes, czyli po prostu idiotami. Idioci to ci, których nie interesował wspólny interes. To ci, których nie interesowało dobro miasta. Wraz z takim właśnie zarzutem, Sokratesowi podano do wypicia kielich cykuty...
Czegoś powinien nas przykład Aten nauczyć. Chętnie deklarujemy nasze kulturowe pokrewieństwo z demokracją ateńską - chcemy demokracji - zapominamy jednak, że jej warunkiem jest ciągła aktywność obywateli. Demokracja nie jest dla idiotów. I nie dla idiotów jest miasto.
Tam gdzie mowa o wspólnocie i zaangażowaniu, o jakimś zbiorze jednostek działających wspólnie, stykamy się z zagadnieniem konfliktu: konfliktu interesów pomiędzy tymi jednostkami. Pora odrzucić oświeceniowe utopie próbujące jasno wyznaczyć jakiś jeden wspólny cel czy interes publiczny. Nie ma takiego, a w każdym razie tu na ziemi nie jest możliwe wyartykułowanie go (co innego w Niebie). Przyjmijmy więc istnienie konfliktu jako niezbywalnej cechy współżycia ludzi, a także kształtowania miasta. Wymaga tego od nas praktyczna potrzeba.
Taka postawa skłania nas do opisu miasta za pomocą modelu Gry. Każda gra ma swoje zasady (co nie znaczy, że nie bywają one łamane) i swoich graczy (choć gracz graczowi nierówny). Zarówno gracze jak i zasady są historyczne, tzn. zmienne w czasie. A w grze, jak to w grach bywa, każdemu graczowi o to chodzi, żeby wygrać raczej niż przegrać.
Gra w Miasto zmieniała swoje zasady wielokrotnie. W każdych warunkach inne były możliwości działania, inne priorytety, inni rozgrywający. Z tej perspektywy warte prześledzenia są losy warszawskiej promenady - alei Na Skarpie.
Fakt, że Skarpa Warszawska jest kluczowym elementem stanowiącym o tożsamości miasta uświadamiano sobie od setek lat. To właśnie na skarpie powstało miasto, wzdłuż niej lokowano reprezentacyjne pałace wraz z ogrodami. Ale skarpy nie postrzegano jako całości - granicami pałacowych założeń skarpa podzielona była na szereg niezależnych fragmentów. Dopiero po poszerzeniu granic miasta i przejęciu części terenów magnackich możliwe było myślenie o niej jak o całości. Okazję tą wykorzystał w 1916 roku Tadeusz Tołwiński, nadając obszarowi skarpy wyjątkowo prestiżową, publiczną, rządowo-kulturalną funkcję oraz wytyczając aleję Na Skarpie. Koncepcja ta zdobyła sobie wielkie poparcie mieszkańców i władz. Była szeroko dyskutowana jako jedna z najatrakcyjniejszych wizji rozwoju stolicy. Niestety, zrealizowano ją tylko częściowo. Później, jeszcze w czasie wojny, warszawscy architekci stworzyli koncepcję Narodowej Akropolis – salonu stolicy, która nawiązywała do pomysłów przedwojennych. A dziś? Co takiego z aleją Na Skarpie stało się po wojnie, że obecnie mało kto jest świadomy jej znaczenia?
Rok 1949. W planach socrealistycznego Centralnego Parku Kultury i Wypoczynku nie było po tej alei nawet śladu, nazwa alei Na Skarpie nie padała. W zamian za to zniszczono ślady historycznych założeń ogrodowych, zrealizowano wielką oś eksponującą gmach KC PZPR, a część Alei Ujazdowskich otrzymać miała imię Józefa Stalina. Badający ten temat urbanista Andrzej Kiciński kwituje ów fakt krótko: „Być może jest to protest wobec przedwojennych pomysłów.” Być może... Przecież wszyscy urbaniści znakomicie znali tę koncepcję. Musieli ją znać. Mimo to ulegli presji jej wymazania. Takie bowiem były reguły Gry.
A jakie są te reguły dzisiaj?
Na każdym kroku widzimy, że pierwsze skrzypce odgrywa pieniądz – Inwestor, dla którego Władza nie stanowi symetrycznej przeciwwagi. Zresztą, czy w epoce postpolityki w ogóle jeszcze można tego od niej wymagać? Pora brać sprawy w swoje ręce. W Polsce z demokracją bywa różnie: demos, czyli lud nie zawsze bywa aktywny, oddając tym samym władzę Innym. Jedno jednak jest pewne: polskie społeczeństwo jest społeczeństwem otwartym. Otwarta jest także Gra w Miasto, a to znaczy, że każdy może spróbować zostać jej graczem.
Graczem liczącym się nie będę ja, nie będziesz Ty. Ale znaczącą rolę odegrać może grupa, wspólnota. Wielka może być siła inicjatywy obywatelskiej. Grupę trzeba jednak zgromadzić, grupie musi przyświecać wspólny cel. Dlatego jestem przekonany, że warunkiem podstawowym skutecznego działania na rzecz jakiejś wartości, także przestrzennej, jest przede wszystkim zakorzenienie jej w świadomości ludzi.
W sprawie alei Na Skarpie udało się wykonać ten pierwszy ruch. To była Nasza tura. Teraz czekamy na ruchy innych graczy, po nich ponownie przyjdzie nasza kolej. Gra w Miasto toczy się.
wtorek, 6 października 2009
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
list od czytelnika- koncepcja obywatelska
Do zawartych w niej pomysłów nie roszczę sobie żadnych pretensji i jeżeli jakiś „urbanista” zarobi na ich wykorzystaniu jeszcze mu postawię piwo w Qchni Artystycznej.
Ogólne założenia to: szerokość co najmniej cztery metry. Żadnych schodów. Spadki minimalne. Tak, żeby można się było na całej długości poruszać bez wysiłku wózkiem inwalidzkim. Kawiarnie (czyli budki z piwem) co 50 metrów. Również małe sklepy, galerie i co tam jeszcze w ilości nie odwracającej uwagi spacerowiczów od tego co ważne. Powinny to być obiekty podobne w zamyśle do tego co powstało na Skwerze Hoovera. Na część można ogłosić konkursy, Część zlecić do zaprojektowania wybranym sławom lokalnym i światowym. Może w końcu Ghery coś w Polsce zbuduje… Koniec i początek AnS powinny się znajdować nie gdzieś w krzakach, ale w miejscach uczęszczanych już teraz. No i najlepiej, żeby jej przebieg był jednocześnie jakąś metaforą. Jednolitość nawierzchni i oświetlenia. Ale już ławki i śmietniki powinna to być symfonią form. Bezpieczeństwo i porządek powinny być egzekwowane w takim standardzie jak w przejściach podziemnych przy Dworcu Centralnym 24 godziny na dobę. AnsS biegnie krawędzią skarpy a nie w oddaleniu od niej. Piesi, rowerzyści, jadący na rolkach są na AnS równorzędnymi partnerami. Ewentualne ekscesy (zbyt szybka jazda, nie zsiadanie z roweru kiedy tłum jest gęsty) powinny być moderowane przez Siły Porządku i Harmonii (straż miejska?). Poza szczytem spacerowo-turystycznym (nie wakacyjna pora roku, ranek, noc) AnS służyła by jako idealna ścieżka rowerowa przez tą część śródmieścia. Obecność tłumu (a jestem przekonany że ten tłum się będzie pojawiał jeżeli tylko AnS nie będzie się zaczynała w krzakach) będzie ograniczać możliwość jazdy na rowerze czy na rolkach.
Moja AnS zaczyna się za plecami Prusa. Tam jest co prawda władztwo Kościoła, ale w pasie czterech metrów od krawędzi skarpy nie ma tam żadnych zabudowań. Nie oddadzą? Obecna prezydent ma dobre stosunki z hierarchami. To tylko kilkaset metrów kwadratowych. Przechodzimy sobie na tyłach Tow. Świadomego Macierzyństwa i mamy piękny widok na ślimaka ul. Karowej. Piękny przykład secesji tak słabo widocznej w Warszawie. A teraz leżący zupełnie na uboczu.
Dalej idziemy na tyłach UW podziwiając widoczne za ogrodzeniem gmachy całkiem niewidoczne od strony Traktu Królewskiego. Na tym odcinku (do Browanrnej) sklepy i knajpy powinny się znajdować w niszach od strony Uniwersytetu. Przekraczamy Browarną i kontynuujemy spacer na tym samym poziomie, nie tak jak jest teraz. Aleja jest więc wcięta w Skarpę. Oczywiście teren pomiędzy Aleją a domami stojącymi przy Sewerynów musi być uporządkowany a śmietniki będące teraz jego główną ozdobą muszą być jakoś zakryte. Aleja biegnie dalej obok i poniżej istniejącej ul Bartoszewicza. Obecnie są tam schody którymi schodzi się do istniejącej kładki. Po jej przejściu trzeba się znowu wspinać do poziomu skweru na tyłach AM (muzycznej, nie medycznej).
Tymczasem Nasza Aleja powinna nad Tamką przebiegać na wysokości trochę mniejszej niż taras Pałacu Ostrogskich. I bliżej tych dwóch kamienic których ślepe szczyty doskonale nadają się do tego, żeby tam dobudować coś na długości 20- 30 m a ścieżkę poprowadzić środkiem tych dobudówek. To miejsce to spiętrzenie różnych stylów i epok. Jeżeli się tam dołoży jeszcze jakąś ekstrawagancję będzie tylko lepiej.
Po przekroczeniu Tamki Aleja biegnie po krawędzi skarpy, ale nie odsuwa się zbytnio od AM, więc i tak będzie słychać ćwiczących muzyków. Latem robią to przy otwartych oknach… Efekt jest niesamowity. Tu powinna być odnoga prowadząca do Instytutu Chopina. I znajdującego się w nim muzeum. Czy przewidziano wejście z poziomu skarpy? Pewnie nie. Szkoda. Instytut znalazł by się dzięki temu przy turystycznym trakcie i wielu turystów którzy inaczej by do niego nie dotarli mogło by zboczyć na chwilę z Alei i to muzeum odwiedzić.
Plac zabaw dla dzieci trzeba by trochę przesunąć, ale co zrobić z wąwozem prowadzącym do bramy w murze okalającym Siostrzyczki? Jak długo żyję nie widziałem, żeby z tej bramy ktoś korzystał. Ani nikt, kogo pytałem. Ale dobrze. Zróbmy tunel. Wjazd byłby o 100 na wschód a skwerek na tyłach AM połączył by się z ponurym laskiem na tyłach Sarpu w jeden park. Dobrze też by było coś postawić przy Kopernika naprzeciwko byłego Kina Skarpa. Teraz ta wyrwa tylko niepokoi.
Na tyłach Sarpu trzeba zmienić dwie rzeczy. Co najmniej. Zlikwidować ogrodzenie i umożliwić wchodzenie do pawilony wystawowego od strony Alei. W ten sposób wystawy odwiedzali by ci turyści, którzy inaczej w ogóle by nie dotarli w tą okolicę. No i sarpiana knajpa zyskała by nowych klientów. Po drugie to ogrodzenie na krawędzi. Niżej, tuż pod oknami Siostrzyczek (od strony Tamki) jest standardowa balustrada. Taka powinna być i tu. A Aleja powinna się znaleźć na tym samym poziomie co chodnik przy Alejach Jerozolimskich. Żeby nie było schodów!
Przez Jerozolimskie musi być przejście z sygnalizacją świetlną. Z priorytetem dla tramwajów oczywiście. Spacerowicze znajdą się tu na chwilę w strefie wielkomiejskiej. To przypomnienie, że to co widzieli wcześniej to jednak jest fragment metropolii a nie coś poza nią. Poza tym zobaczą perspektywę Mostu Poniatowskiego i MN, które też jest na uboczu i z Traktu Królewskiego nie ma powodu zbaczać w jego kierunku. A tu proszę, jak na wyciągnięcie ręki. Niestety samo Muzeum jest zawalidrogą gorszym niż Aleje. Trzeba by przynajmniej uszczknąć z jego terytorium pas czterech metrów żeby można było kontynuować spacer po skarpie. Ale najfajniej by było tę twierdzę pozbawić ogrodzenia i pozwolić nam spacerować pomiędzy czołgami. A nawet zrobić między nimi kawiarenkę. Niezwykłe miejsce. Może byłby to unikat na skalę UE?
Dalej wędrujemy po krawędzi. To co jest na tyłach MN i Giełdy trzeba by jakoś ucywilizować, nawet zabudować częściowo.Nad Książęca przechodzimy mostem wysuniętym na wschód. Istniejąca kładka może zostać, ale nie tędy powinna przebiegać główna droga. Powinna biec skarpą po drugiej stronie Muzeum Ziemi, a samo muzeum (znowu ukryte i peryferyjne) znalazło by się przy głównym trakcie jako jeszcze jedna z jego atrakcji. Razem z kamieniami których teraz zazdrośnie strzeże ogrodzenie. To już trzecie ogrodzenie, które bym rozebrał…
Dalej wędrujemy przez górny taras Parku Kultury i Wypoczynku który w tej chwili w ogóle nie przewiduje takiego kierunku wędrówki. W moim pomyśle AnS biegnie przez ten taras i przechodzi w drogę na tyłach Sejmu. Po czym na tym samym poziomie przechodzi nad Myśliwiecką mostem na stronę Jazdowa znowu nie zmieniając poziomu. Istniejąca kładka tyleż szkaradna co niewygodna powinna zostać unicestwiona.
Dalej przez Jazdów niemal w linii prostej docieramy do wykopu Trasy Łazienkowskiej który pokonujemy na tym samym poziomie prostym, nie wygiętym w łuk mostem (stara kładka może zostać, ale pewnie i tak zostanie rozebrana. A Aleja stała by się wschodnim tarasem Muzeum Historii Polski.
Teraz, dalej po krawędzi Skarpy docieramy do… tarasu Qchni Artystycznej dzięki czemu ten zasłużony zakład wychowawczy zamiast być na jakimś wygwizdowie trafia na główną promenadę, a monumentalne schody po których nikt prawie teraz nie chodzi nareszcie zyskały by uzasadnienie.
I tu najgorsze. Dalej po krawędzi skarpy docieramy nad Agricolę i…. znowu mostem przechodzimy nad ogrodem Botanicznym UW do Łazienek. To przejście musiało by być zamykane o tej samej porze co Park Łazienkowski. Aleja w tym miejscu by się rozwidlała i prowadziła w stronę Alej i w stronę kawiarni Na Rozdrożu. Ale za dnia spacerowicze docierali by aż do pomnika Szopena i Belwederu.
Belweder mógłby się stać ostatnią stacją traktu na skarpie. Głowy państw wolą od jego zatęchłych sal apartamenty w luksusowych hotelach, prezydent RP ma inną siedzibę. A w Belwederze jakieś muzeum? Jeszcze jedna atrakcja Łazienek? Wielki Książe Konstanty i Powstanie listopadowe? II RP i Piłsudski? Czas po 4 czerwca i dwaj pierwsi prezydenci? Jest o czym opowiadać. To muzeum mogło by być równie atrakcyjnie urządzone jak Muzeum Powstania, a miało by tą przewagę, że znajdowało by się w autentycznym gmachu związanym z wydarzeniami które prezentuje ekspozycja.
Tak więc spacer Aleją mógłby się zaczynać od zwiedzania Zamku Królewskiego, potem Muzeum Historii i Belweder na koniec. W miedzy czasie jakaś wystrzałowa prezentacja architektury polskiej w Sarpie, czołgi i samoloty i samo Muzeum Narodowe i Sejm, wyżerka gdzieś po drodze a to wszystko z dala od zgiełku miasta, wśród zieleni i w atmosferze jakby unoszenia się nad ziemią. Ja czegoś takiego w żadnej europejskiej stolicy nie widziałem . A znam ich wiele.
I to za małe pieniądze. Byle nie zabrakło determinacji miejskim politykom i nam, mieszkańcom Warszawy. Byle sprawa nie ugrzęzła wśród podchodów pomiędzy „urbanistami” i ich swarów o to który z nich piękniejszy.
Ale żeby nie było tak łatwo.
Mamy w Warszawie miejsce na trzy takie szlaki. Każdy inny.
Pierwszy to Trakt Królewski, coraz sensowniej urządzony chociaż przecięty przez Rondo Degaulle’a niestety. Może to rondo nie jest już potrzebne (bo się nie krzyżują tu dwie równorzędne ulice) choć palma musi pozostać tak czy inaczej.
Drugi trakt to nasza wymarzona Aleja na Skarpie.
A trzeci…. To nadwiślański bulwar od Młocin po Kępę Zawadowską przeznaczony dla pedestriali, rowerzystów i rolkarzy. Osiem metrów szerokości, asfalt, oświetlenie, knajpy, sklepy (byle nie za dużo).
No i te trzy trakty powinny być ze sobą połączone, żeby tworzyły jeden system.Jest się o co bić, jest o czym dyskutować.
Ale można oczywiście po kawałeczku, bez konsekwencji. Jak zwykle i byle jak. Jak z Placem Defilad.
Partia
czwartek, 27 sierpnia 2009
Chodźmy na Skarpę
środa, 26 sierpnia 2009
Myśl o Skarpie z gazetą
"Gazeta" obejmuje patronat nad aleją Na Skarpie. Nikt nas do tego nie upoważnił, ani o to nie prosił. Robimy to samowolnie. To aneksja symboliczna - z miłości.
Przypominam, że żadne inne media nie zainteresowały się tematem (pomimo moich zabiegów). Chociażby to daje Gazecie pełne prawo objęcia tego tematu swoim honorowym patronatem.
Zapraszam do wzięcia udziału w akcji Gazety Stołecznej:
Wymyśl z nami, jak urządzić aleję Na Skarpie.
wtorek, 25 sierpnia 2009
Skarpa na okładce

Gazeta Stołeczna, wtorek, 25. sierpnia 2009
ps: tych, którzy nie nabyli wtorkowego numeru, zapraszam do internetowej odsłony gazety.
niedziela, 9 sierpnia 2009
z Nowego Światu do Alei na Skarpie ...i z powrotem
Smolna jest znakomicie 'podpięta' do Nowego Światu - głównie poprzez plac przed pałacem Branickich. Warszawiacy znają ten zakątek jako miejsce wydarzeń kulturalnych. Poza tym na tyłach ulicy Nowy Świat kwitnie życie towarzyskie w parterowych pawilonach, zajętych dziś głównie przez knajpki. Dzięki temu, każda z bram we wschodniej pierzei ulicy jest ruchliwym szlakiem pieszym. Dalej na południe, po drugiej stronie pałacu Branickich, jest jeszcze szeroki pasaż zielony biegnący wzdłuż Alej Jerozolimskich.
Spacerowicze wchodząc z Traktu w Smolną ujrzą w tle, na końcu ulicy, bujną, gęstą i wysoką zieleń skarpową. Ci, którzy ze skarpy będą wracać wyjdą wprost na Empik (jedno z tych miejsc, które zna każdy warszawiak, zarówno starszy jak i młodszy).
piątek, 7 sierpnia 2009
Smolna dolna, górna i wysoka
Jak wyglądała Smolna początkowo? "Bieg swój rozpoczynała w górnej części miasta, od Nowego Światu podążała równolegle do późniejszej Alei Jerozolimskiej, a następnie skręcając pod kątem prostym, kończyła się u zbiegu ulic Książęcej, Rozbrat i Czerniakowskiej."
[Żelichowski 1998, s.7]
Fragment biegnący po skarpie wyraźnie oddzielał część dolną od górnej.
Pod koniec XIX wieku przerwano fragment pierzei północnej i stworzono krótką odnogę w kierunku Foksal, którą nazwano ulicą Wysoką.
W 1900 roku górna część Smolnej uzyskała połączenie z Solcem za pośrednictwem nowo utworzonej ulicy Czerwonego Krzyża. Niedługo potem, w 1914 roku, otworzono wiadukt mostu Poniatowskiego, który definitywnie oddzielił Smolną górną od dolnej. (Ryszard Żelichowski zauważa, że w świadomości mieszkańców podział ulicy istniał już wcześniej - już w XIX wieku wyróżniano Smolną dolną i Smolną górną.) Budowa wiaduktu wiązała się też z podniesieniem (wyrównaniem) poziomu Alej Jerozolimskich, które wcześniej biegły w wąwozie. To podniesienie terenu przerwało połączenie Smolnej ze wspomnianą ul. Czerwonego Krzyża. W taki oto sposób ze Smolnej pozostały dwa fragmenty: oba praktycznie 'ślepe' i bez większego znaczenia dla systemu komunikacji miejskiej.
Po krótkim czasie władze zrezygnowały z wyróżniania ulicy Wysokiej osobną nazwą i włączyły fragment ten w bieg Smolnej. Nazwa wywarła jednak trwały wpływ i fragment ten nazywano wysoką Smolną.
Na fotoplanie z 1945 roku zapoznać się możemy z przebiegiem ulicy takim, jaki przetrwał do czasów II Wojny Światowej. Kolorami wyróżniłem:
- żółty - wysoka Smolna
- pomarańczowy - górna Smolna
- czerwony - dolna Smolna
ulica Smolna
"Z niewielkiej dróżki pełniącej rolę połączenia między górną i dolną częścią Warszawy, w krótkim czasie zmieniła się w elegancką, wielkomiejską arterię.
W jej historii przebrzmiewają echa upadku Rzeczypospolitej, rozwoju gospodarczego Królestwa Kongresowego, zrywów niepodległościowych XIX w., początków ruchu związkowego i wreszcie - dramatów dwóch wojen światowych. Miała Smolna swoje ważne szkoły, swoją artystyczną bohemę, koloryt socjalny i polityczny, swoje wyraźne mijsce na mapie Warszawy."
[Żelichowski 1998, s.5]
Ulica Smolna, widok od Nowego Światu. W tle widać zieleń Skarpy Warszawskiej
Ulica Smolna. W tle widać zieleń Skarpy Warszawskiej
Ulica Smolna. W tle widać zieleń Skarpy Warszawskiej
Ulica Smolna, widok ze skarpy. W tle widać pierzeję Nowego Światu
Ulica Smolna. W tle widać pierzeję Nowego Światu
Dzisiaj ulica ta odeszła w zapomnienie. Wszyscy wiemy gdzie się znajduje (bądź co bądź to ścisłe Śródmieście), ale ważna dla nas nie jest. Nie wiemy dlaczego miałaby ważna być. Od czasów powstania Alei Jerozolimskich pełniła rolę drogi dojazdowej do paru zaledwie kamienic. Historia jednak niejednokrotnie bywała dla Smolnej łaskawa:
Przed dwustu laty ulica Smolna także oceniana była przeciętnie. Długo ociągano się z jej uporządkowaniem. W połowie XIX wieku jeden z mieszkańców ulicy chciał nawet wykonać prace drogowe na własny koszt, jednak przez miasto inwestycja ta stale odkładana była na później. Traktowano ją jako problem trzeciorzędny. Z czasem Magistrat zajął się tą sprawą, ale ciekawy jest sposób w jaki potrzebę argumentował: "Choć ulica ta nie ma żadnego znaczenia to uważamy, że ponieważ dochodzi do Nowego Światu a dobrze będąc zabudowaną, byłoby pożądanym doprowadzić ją do porządku." [Żelichowski 1998, s.29-30] Ostatecznie ulicę wybrukować udało się w 1863 roku. A gdy około 1900 roku uzyskała połączenie z Solcem (za pośrednictwem ul. Czerwonego Krzyża) znów przyszły lepsze czasy i "Ulica Smolna zaczęła nabierać charakteru wielkomiejskiego." [Żelichowski 1998, s.56] I dalej, jak pisze Żelichowski: "Do września 1939 roku ulica była spokojną, śródmiejską ulicą zamieszkałą przez raczej zamożniejszą grupę obywateli naszego miasta. Było tu kilka niewielkich sklepików, które wytrzymały konkurencję eleganckich magazynów Nowego Światu i Alej Jerozolimskich."
[Żelichowski 1998, s.70]
fragment północnej pierzei ulicy Smolnej
fragment północnej pierzei ulicy Smolnej
fragment południowej pierzei ulicy Smolnej
kawiarnie i kluby w parterach przy ulicy Smolnej
kawiarnie i kluby w parterach przy ulicy Smolnej
kawiarnie i kluby w parterach przy ulicy Smolnej
W następnym wątku zaprezentuję koncepcję przywrócenia ulicy Smolnej życia.
środa, 5 sierpnia 2009
zabytki na skarpie
Muzeum Narodowe w Warszawie

Dzielnica: Śródmieście ul. Aleje Jerozolimskie 3
Czas powstania: 1926
Przekształcenia: projekt: 1926, przekształcenie: 1937, przekształcenie: 1965
autorzy: Tołwiński Tadeusz, Dygat Antoni, Gołaski Kazimierz; Koziński Stefan
Epoka: funkcjonalizm
Funkcja pierwotna: muzeum
Stan zachowania: dobry
Rej. zabytk. Rejestr Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków , 1379 1989-11-07

Czas powstania: 1950-1955 przed 1975
autorzy: Skibniewski Zygmunt; Scholtz Alina; Stępiński Zygmunt; Siennicki Stefan; Gnass Z.; Dobiszewski T; Ordon W; Majdecki Longin; Kapuścińska Alina; Markiewicz D.; Bolek Stanisław
Epoka: socrealizm
Stan zachowania: zniszczone elementy architektoniczne
Obszar Skarpy Warszawskiej w granicach miasta
Szpital Czerwonego Krzyża - pawilon
Warszawa, woj. mazowieckie, pow. warszawski
Dzielnica: Śródmieście ul. Smolna 6
Czas powstania: około 1897
Przekształcenia: przekształcenie: 1994-1995
Epoka: eklektyzm
Funkcja pierwotna: szpitalna
Funkcja obecna: usługowa
Stan zachowania: bardzo dobry

Czas powstania: 1962-1963
Przekształcenia: przekształcenie: 2009
autorzy: Romanowicz Arseniusz; Szymaniak Piotr
Funkcja pierwotna: stacja kolejowa
Stan zachowania: bardzo dobry

Most i wiadukt ksiecia Józefa Poniatowskiego
Warszawa, woj. mazowieckie, pow. warszawski
Dzielnica: Śródmieście
Czas powstania: 1904-1914
Przekształcenia: zniszczenie: 1915, 1944, odbudowa: 1921-1927, 1945-1946, renowacja: 1966, 1985-1990
autorzy: Marszewski Mieczysław; Plebiński Bronisław; Szyller Stefan
autorzy: Nieniewski Apoloniusz; Kirste Ludwik; Michalski Feliks; Szyller Stefan
autorzy: Plebiński Bronisław
autorzy: Hempel Stanisław
Stan zachowania: Średni
Rej. zabytk. Rejestr Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków , 748 1965-07-01
Kaplica św. Kazimierza i klasztor Sióstr Milosierdzia św. Wincentego a Paulo (Sióstr Szarytek)

Czas powstania: 1699 1895 2004
Przekształcenia: przekształcenie: 1766, przekształcenie: 1880, renowacja: 1854, 1895, 2003-2004, zniszczenie: 1944, odbudowa: 1949-1950
Autorzy:
autorzy: Marconi Władysław, Marzyński Stanisław
Epoka: barok
Funkcja pierwotna: sakralna
Funkcja obecna: sakralna
Stan zachowania: dobry
Rej. zabytk. Rejestr Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków , 580 1965-07-01
nieliczne informacje zostały przez autora zaktualizowane o bieżące dane
zdjęcia własne
uwarunkowania i kierunki rozwoju Skarpy
Mapa oznaczona nazwą Struktura Funkcjonalno-Przestrzenna to synteza wszystkich pozostałych map. Możemy z niej odczytać, że nasza działka (z wyjątkiem parkingu na górnym tarasie) znajduje się w obszarze ZP1. Są to TERENY ZIELENI URZĄDZONEJ, dla których określono wskaźnik PBC (Powierzchni Biologicznie Czynnej) równy 90%. Widzimy również, że dolna część Parku Beyera to obszar bezpośredniego zagrożenia powodzią.
Z rysunku Środowisko Przyrodnicze - uwarunkowania odczytujemy, że nasz fragment skarpy charakteryzuje się stałym zagrożeniem ruchami masowymi (u podnóża Muzeum Narodowego zagrożenie jest potencjalne). Poza tym podskarpie to obszar szczególnej ochrony głównego zbiornika wód podziemnych.
Natomiast Środowisko Przyrodnicze - kierunki określa nasz obszar jako TERENY ZIELENI I LASÓW oraz powtarza informacje, które omówiliśmy wcześniej (na podstawie Struktury Funkcjonalno-Przestrzennej).
Na schemacie Dziedzictwo Kulturowe - uwarunkowania oznaczony jest PUNKT WIDOKOWY (w miejscu planowanego przez nas zejścia). Zaznaczono także zabytek - dawny carski Szpital.
Na mapie Komunikacja Zbiorowa - uwarunkowania widzimy, że nasza działka znajduje się w pasie Transeuropejskiego Korytarza Transportowego (linia średnicowa kolei). Oznaczono również drogę rowerową biegnącą wzdłuż Alei pod Skarpą (dzisiaj ul. Kruczkowskiego).
Na kolejnej mapie, dotyczącej kierunków rozwoju komunikacji zbiorowej, pojawiają się dwie linie metra (II i III, dziś III linia jest już nieaktualna) oraz planowana droga rowerowa biegnąca Traktem Królewskim.
Na koniec prezentuję jeszcze fragment mapy Obszary Problemowe i Zagrożenia. Oznaczono tutaj podskarpie jako obszar zagrożony powodziami, skarpę jako narażoną na osuwanie się mas ziemnych. Jednak szczególnie ciekawe jest oznaczenie szerokiego pasa pomiędzy Traktem Królewskim a Powiślem jako OBSZARU PRESJI INWESTYCYJNEJ NA OBSZARY CENNE PRZYRODNICZO.
Opracowanie Ekofizjograficzne
Jako aneks do Studium dołączone zostało Opracowanie Ekofizjograficzne. Wiele stron w nim poświęconych jest Skarpie Warszawskiej; hasło 'skarpa' powtarza się tu dziesiątki razy, co jest dowodem na znaczenie tego elementu topograficznego dla problematyki przyrodniczej miasta. Prezentuję, wybiórczo, zawarte w opracowaniu wnioski:
"Skarpa Warszawska jest jednym z dwóch najważniejszych składników krajobrazu Warszawy. Rzeka i wysoka skarpa wyróżniają teren miasta z płaskiego obszaru Niziny Mazowieckiej. Skarpa miała w historii rozwoju miasta początkowo głównie znaczenie obronne. W późniejszych etapach również gospodarcze i kompozycyjne. Ukształtowany w powiązaniu ze skarpą krajobraz stał się wyróżnikiem Warszawy."
[Opracowanie ekofizjograficzne 2006, s.178]
"Właściwe wykorzystanie walorów Skarpy Warszawskiej powinno polegać na zachowaniu i ochronie wartościowych panoram oraz prowadzić do powstawania równie pięknych i charakterystycznych miejsc. Obecnie walory kompozycyjne skarpy nie są w pełni wykorzystywane. Budynki o znacznych wysokościach i ogólnie o znacznych gabarytach, stawiane blisko korony skarpy przytłaczają ją swym ogromem, powodując, że skarpa staje się, przy ich potężnej skali, niewielkim uskokiem terenowym."
[Opracowanie ekofizjograficzne 2006, s.179]
"Brak zasad zagospodarowania dla rejonu Skarpy Warszawskiej, których celem jest ochrona walorów krajobrazowych tego obszaru, a także zbyt ogólne ograniczenia dotyczące warunków zabudowy w jej sąsiedztwie nie tylko doprowadziło do naruszenia struktury geologicznej, ale także do przerwania ciągu przyrodniczego i obniżenia walorów krajobrazowych tej części miasta."
[Opracowanie ekofizjograficzne 2006, s.112]
Eksponowanym przez autorów opracowania problemem jest fakt, że:
"Niewystarczająca ochrona walorów krajobrazowych i kulturowych Skarpy Warszawskiej – na całym jej przebiegu: bardzo ogólne zasady zagospodarowania dla obszaru chronionego krajobrazu nie biorące pod uwagę wartości kulturowych i budowy geologicznej terenu, brak praktycznej realizacji celów ochrony w formie programu łączącego wartości kulturowe i przyrodnicze – prowadzi do degradacji tej najpiękniejszej części krajobrazu stolicy Polski."
[Opracowanie ekofizjograficzne 2006, s.235]
Opracowanie kończy uwaga:
"Wskazane jest:
objęcie ochroną w formie zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Skarpy Warszawskiej na całej długości i podjąć prace studialne niezbędne do nadania Skarpie Warszawskiej takiego statusu ochronnego. [to jeden z czterech punktów]"
[Opracowanie ekofizjograficzne 2006, s.235]
morfologia skarpy
- przyskarpie (korona)
- górna linia skarpy
- stok skarpy
- dolna linia skarpy
- podskarpie
plany zagospodarowania dla Skarpy?

fragment mapy MPZP

legenda
pobrano z: http://bip.warszawa.pl/Menu_podmiotowe/Biura_Urzedu/AM/Ogloszenia/Mapa_planow_miejscowych.htm, odczytano: 05.08.2009
niedziela, 2 sierpnia 2009
tygodnik Skarpa Warszawska
[Encyklopedia Warszawy 1994, s.783-784]
piątek, 24 lipca 2009
przestrzeń publiczna, czyli dla ludzi stworzona
Wiadomo, że przestrzeń publiczna to coś dobrego. Często więc spotykamy się z tym określeniem, najczęściej jednak używanym nazbyt lekkomyślnie, bezrefleksyjnie. Nie każdy rozumie te słowa tak samo. Wielu nie rozumie ich wcale.
Jedna z najlepszych jaką znam definicji owej przestrzeni brzmi tak: jest ona tam, gdzie obcy spotyka obcego. Nie wiem kto ją wymyślił, mnie nauczył jej architekt Michał Owadowicz. Co prawda, nie zawiera ona recepty na ich tworzenie, pozwala jednak ocenić te istniejące. Kładzie nacisk na różnorodność użytkowników.
Celem mojego projektu jest stworzenie 'kawałka' dobrej przestrzeni publicznej na Skarpie Warszawskiej. Wydaje mi się celowe dodać w tej materii parę słów od siebie.
Publicus
Słownik języka polskiego tłumaczy pojęcie 'publiczny' jako:
"dotyczący ogółu ludzi, służący ogółowi, przeznaczony, dostępny dla wszystkich"
[fragment definicji z: Słownik języka polskiego, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1979]
Wydaje mi się, że definicja taka bardzo trafnie dotyka sedna. Zauważmy: fakt, że coś nie jest prywatne, nie oznacza, że od razu staje się publiczne. Nie każdy nieogrodzony kawałek trawnika, którego właścicielem jest miasto, staje się automatycznie publiczny. Musi służyć i być dostępny. Dla wszystkich. Duża część obszarów Skarpy Wiślanej nie jest jeszcze publiczna.
Warto przełamać binarną logikę, zgodnie z którą brak zamknięcia oznacza otwarcie. Taka logika bywa logiką tłumaczenia lenistwa. Gotowość do wykonania wysiłku łączenia (udostępniania) szczególnie konieczna będzie w mieście, na temat którego Arystoteles napisał te często powtarzane słowa o wspólnym życiu dla wspólnego dobra. O ile chcemy, żeby z tych słów coś jeszcze pozostało.
Wykluczeni
Choć to fakt wstydliwie przemilczany, który stale zacierany jest przez eksponowane hasła tolerancji dla grup odrębnych religijnie, etnicznie czy seksualnie, musimy pamiętać, że w pierwszej kolejności bezlitośnie wykluczoną grupą społeczną są od zawsze niepełnosprawni. Nie homoseksualistów lecz niepełnosprawnych zrzucano w Sparcie ze skały.
Logika wykluczenia niepełnosprawnych jest tyle prosta co nieredukowalna: każda grupa społeczna część jednostek w swoim gronie określa mianem niepełnosprawnych. Niepełnosprawny to ten, kto nie posiada cech niezbędnych do podjęcia życiowej walki, czyli również walki o swoje prawa. Może te prawa otrzymać jako dar od jednostek silniejszych. To jedyna droga.
Dopóki wartość człowieka oceniana będzie przez pryzmat jego użyteczności (siły), dopóty istnieć będzie spory margines społeczny bez szans na bycie dostrzeżonym. Niepełnosprawny nie jest dostrzegany, bo siedzi w domu. Siedzi w domu, bo otoczenie nie jest dla niego przystosowane. A tego nie przystosowuje się, bo problem nie jest dostrzegany. I tak bez końca.
Wszystkie inne mniejszości wychodzą na ulicę i domagają się praw. Niepełnosprawni na ulicę nie wyjdą. Ulice nie są dostosowane. Zostaną w domu.
Wykluczenie i płynąca stąd samotność to prawdopodobnie największe okrucieństwo jakie zadajemy drugiemu człowiekowi.
Moderna
Moderniści z wiary w typizację i powtarzalność (a również z narzuconej przez nie konieczności) stworzyli model człowieka typowego, every-man'a. Takim człowiekiem uśrednionym był Modulor Corbusier'a. Wzięto pod uwagę ludzi niskich, średnich, wysokich (jednym słowem, choć tylko pozornie: wszystkich ludzi) i uznano, że np. wysokość blatu wygodna dla every-man'a będzie w miarę wygodna dla wszystkich, a wysokość włącznika światła w pokoju dla wszystkich dostępna. Zupełnie poprawnie logicznie. Ujednolicono tak niemal wszystkie wymiary: od wielkości talerzy i szklanek, po wymiary schodów, korytarzy albo jasność i głośność sygnalizacji publicznej.
Dla wszystkich, którzy znaleźli się w grupie poddanej uśrednianiu te rozwiązania są istotnie poprawne. To wielkie dokonanie modernistów. Jednak nie wszystkich uwzględniono. Uśrednianie to rodzaj kompromisu. I części ludzi nie uznano za godnych współuczestniczenia w tym kompromisie. Ci zostali bezwzględnie wykluczeni.
Zygmunt Bauman odpowiadając na pytanie, jaka najważniejsza nauka płynie dla nas z doświadczeń XX wieku, zwraca uwagę na ten właśnie problem. Spektakularny, jak pisze, sukces nowoczesności okupiony został odpowiednio wysoką ceną:
"Dzielenie, odseparowywanie i wykluczanie były i pozostają podstawowymi instrumentami mordu kategorialnego i w żadnym razie nie można wykorzystać ich w roli środków zapobiegawczych." [Bauman 2007,s.113] A mord kategorialny - Holokaust, nie byłby możliwy "poza granicami społeczeństwa nowoczesnego. (...) To nowoczesność umożliwiła Holokaust."
[Bauman 2007,s.83-84]
Dziś nie dokonuje się, przynajmniej w Europie, mordów kategorialnych. Problem jest jednak aktualny. Między innymi, to właśnie działania przestrzenne (architektoniczne) mają wyjątkowo dotkliwe konsekwencje. Spychanie niepełnosprawnych na margines jest jednoznaczne z powiedzeniem im: ta ulica nie jest dla was, to miasto nie jest dla was, świat nie jest dla was. Przemoc fizyczna przyjęła postać przemocy strukturalnej. Wykluczeni pozostali wykluczonymi.
Łączyć zamiast dzielić
Swoją wypowiedź Bauman podsumowuje: "Podcięcie korzeni ludobójczym skłonnościom wymaga niezgody na stosowanie podwójnych standardów, odmienne traktowanie i tworzenie podziałów (...)"
[Bauman 2007,s.113]
Ważne jest, aby być świadomym, że większość aktualnych dziś norm pochodzi z czasów modernistycznej gorączki. Na ich podstawie opiera się także obowiązujące w Polsce prawo budowlane. Nie jest więc tak, że wystarczy spełnić normy i już wszystko jest w porządku. A tak, niestety często, wymogi dotyczące niepełnosprawnych bywają traktowane. Trzeba zrobić pochylnię, jedną większą łazienkę, to trudno. Ale wymóg taki to zbędny kwiatek u kożucha - myślą niektórzy.
Nie chciałbym być niesprawiedliwy. Jest oczywiście grupa ludzi zaangażowanych w zmienianie świadomości społecznej, działających na rzecz niepełnosprawnych. Są także architekci poszukujący rozwiązań przyjaznych, umożliwiających uczestnictwo w życiu publicznym możliwie szerokim grupom ludzi. Warto korzystać z ich doświadczeń. Ale szczególnie warto słuchać samych zainteresowanych. Dlatego zamieszczam na końcu schematy przygotowane przez stowarzyszenie INTEGRACJA.
Wniosek
Wydaje mi się konieczne tworzenie rozwiązań uniwersalnych dla wszystkich. Nie schodów dla zdrowych i pochylni z boku dla chorych. Nie wejść dla normalnych i bocznych wind dla gorszych. Jedno rozwiązanie dla wszystkich, to wspólny kompromis, na który godzi się dana społeczność. Umowa społeczna. Bycie dopuszczonym do kompromisu daje poczucie przynależenia do wspólnoty.
Normy prawne nie są żadnym gwarantem człowieczeństwa. Bądźmy wspólnotą, która kształtuje przestrzeń naprawdę publiczną - przestrzeń służącą ogółowi ludzi.
czwartek, 23 lipca 2009
kwartał foksal
"Problemy kwartału Foksal pokazują, jak ważne jest opracowanie współczesnej całościowej koncepcji skarpy warszawskiej. Związek centralnej części Warszawy z terenami skarpy, tak jak i unikalny związek miasta z Wisłą, mogą być inspiracją dla nowej architektury a jednocześnie stanowić szansę dla wciąż odbudowującej się warszawskiej tożsamości." [podkreślenia moje]
['Konkurs na kwartał foksal' 2002, s.41]
Interesujące dla nas jest szczególnie rozwiązanie styku kwartału ze skarpą. Niestety, nie potrafię zdobyć się na słowa uznania dla którejkolwiek z koncepcji. Nie będe ich zatem opisywał i tylko proponuję przyjrzeć się zwycięskiej koncepcji, która prawdopodobnie wyznacza kierunki działań miasta na przyszłość.
Inny interesujący nas wątek to próba połączenia obu stron Alei Jerozolimskich, co było przedmiotem prac autorów. W tym aspekcie wątpliwie brzmią słowa Śmiechowskiego, który jest chyba zbytnim optymistą pisząc jakoby konkurs, który "zaangażował trzystu czterdziestu uczestników w siedemdziesięciu czterech zespołach, okazał się wielkim źródłem wiedzy i pomysłów." ['Konkurs na kwartał foksal' 2002, s.40] W kwestii komunikacji w poprzek Alei jedyne dwa sugerowane rozwiązania to: wykorzystanie istniejącej kładki pod wiaduktem oraz planowane przejście z sygnalizacją świetlną. Mało kreatywnie. Ale być może to są właśnie jedyne sensowne możliwości. Nie można pozwolić sobie tu na przejście podziemne (z racji tunelu kolei średnicowej), ew. kładka przy tak dużej rozpiętości byłaby elementem przeskalowanym w proporcji do potrzeb, jakie mogłaby zaspokoić.
Przejście na pasach daje jednak możliwość wyrazistego poprowadzenia Alej na Skarpie i takie też rozwiązanie zaproponowałem wcześniej (patrz wpis z 30. stycznia 2009).
czyja tożsamość?
Polecam szczerze cytowany materiał z Architektury Murator (8/2002) z uwagi na opublikowany w nim komentarz arch. Grzegorza Buczka, którego fragment przytoczę:
"Powstaje pytanie, czy dla tak postawionych celów (zwłaszcza pierwszego) [zbadanie możliwości inwestycyjnych działek - przypomnienie moje] warto w ogóle organizować konkurs? Chyba tylko po to, żeby jego rezultatami uzasadniać i tak powszechną praktykę samorządu warszawskiego - maksymalizowanie i intensyfikację zabudowy, z reguły zgodnie z oczekiwaniami inwestorów, gdzie tylko się daje, a tam gdzie się nie daje - na przykład ze względów planistycznych i konserwatorskich - poszukiwanie sposobów obejścia planu lub jego szybkiej zmiany. Formuła i rezultaty konkursu doskonale wpisują się w ten sposób myślenia."
['Konkurs na kwartał foksal' 2002, s.42]
Konieczne jest wsłuchanie się w takie głosy. Grzegorz Buczek jest wieloletnim działaczem samorządowym i wie co pisze. Niestety, w świetle jego słów, mówienie o tożsamości miasta oraz tożsamości w mieście jawi się jako odpustowy frazes, a wysiłki władzy, które rzekomo chcą tę tożsamość kształtować, omijają półtora miliona mieszkańców Warszawy szerokim łukiem, przestaliśmy bowiem być gospodarzami w naszym mieście już dawno temu.